Jestem typem samotniczki zupełnie tak jakim był dziadek Heidi z powieści Johanny Spyri. I dobrze. Dobrze wykreowana postać samotnika jak i życie w chatce w górach na odludziu powodowały, że i ja też bym chciała żyć i mieszkać jak ten dziadek Heidi. No właśnie-czy en dziadek skoro miał te córkę Dete i tą drugą co mu umarła i osierociła tę Heidi to musiał on mieć jakąś żonę za nim zdecydował się na życie w samotności...
I ja kiedyś byłam inna. Pamięta mnie dobrze ten kto czytał jeszcze moje blogi jakie były na onecie od dnia w jakim to pojawiłam się w bloggowym świecie-20 stycznia 2007 i od tamtej pory na jednym blogu nie poprzestałam. Byłam kiedyś otwarta jak i radosna. Taką wesołą różową osobą byłam. Miałam różowe życie jako królowa Nadodrza jak i dokąd pójść-oczywiście,ze na Nadodrze gdy wkurzała mnie zaborcza matka...
Dziś to ja chyba do Nadodrza mam wstręt. Pamiętam jak rozmawiałam z Martą Bednarską z Oleśnicy Śląskiej (urodzonej w 1987 roku) jaka studiowała w Kolegium Piramowicza na Nadodrzu i zajmowała się Nadodrzańskimi dziećmi jakimi ja się brzydziłam aż ostatecznie około 10 lat temu wstąpiła ona do zakonu w Przemyślu bodajże i nie mam z nią kontaktu. Ale to owa Marta Bednarska powiedziała mi o tym,że "trzeba odkryć swoje powołanie" także i to "do życia w samotności"... I ja już odkąd pamiętam wiedziałam, że nie założę nigdy rodzinki jak i wiedziałam,że dzięki swoim przepięknym zielonym oczom będę podobała się mężczyznom to ja odrzucałam od zawsze ich od siebie i bardzo dobrze.
Na Nadodrzu kochałam na przemian raz Michalinę a raz Karinę. I nie była to miłość kobiety do kobiety czy ogółem jakies erotyzmy ale byłam jak ten Werter. Próbowałam sobie wmówić, że je kocham ale w ostateczności dziś obydwie te Nadodrzanki mają mężów o dzieci i żyją po bożemu. Ja mogę sobie żyć w grzechu, mogę sobie grzeszyć klnąć i bluźniąc, że Boga nie ma bo go nie ma bo to Bóg chce aby ludzie się mnożyli a na ludzi jacy wybrali sobie życie jakże podobne do Niego-w samotności ale tfu-Maria Magdalena to jego cudowna żona a jak ktoś chce być całkiem samotnikiem to wszyscy patrzą na niego jak na nieudacznika.
Wolę modlić się sama do siebie w swej samotni i na swej Pustyni gdziem kiedyś miała ogródeczek piękny jaki miał Kirszada o jakim śpiewał zespół Sonet i co w związku z tym???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz